Żołnierze! Stoicie na posterunku najcięższym, jaki wypaść może polskiemu żołnierzowi. Bez błyskotek zewnętrznych, które daje wojsko, bez moralnej satysfakcji walki z wrogiem, pierś w pierś i oko w oko, stoicie zagrożeni zewsząd przez niewidzialnego nieprzyjaciela, jak żołnierz, postawiony na posterunku, powszechnie uważanym za stracony. […]
Żołnierze! Znam warunki pracy Waszej, wiem, jak szalenie wpływają one na rozkład energii i woli ludzkiej, jak łatwo wprowadzają w stan zdenerwowania, najniebezpieczniejszy w każdej wojnie. Gdym tu wykuwał duszę nowoczesnego polskiego żołnierza, za jedno z pierwszych swych zadań uważałem wyrobienie w ludziach spokoju i wewnętrznej równowagi – bez względu na to, co się dzieje dokoła. I oto teraz jesteśmy sławni właśnie z powodu nadzwyczajnego spokoju, z którym przeprowadzamy pracę wojenną. Wam tego spokoju, tych nerwów, ze stali wykutych, więcej niż nam potrzeba. – I, jeżeli tu udało mi się w prędkim czasie uczynić to, co uważam za niemożliwe, dzielne wojsko bez żołnierzy i oficerów z powołania, tak chciałbym z Was wytworzyć inną tzw. „niemożliwość” – żołnierza w całym tego słowa znaczeniu w warunkach pracy konspiracyjnej.
Pracy, odwagi i spokoju!
Łączki w Lubelskiem, 25 sierpnia
Polska w latach 1864-1918. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, pod red. Adama Galosa, Warszawa 1987.
Żołnierze!
Dwa lata minęły od pamiętnej naszemu sercu daty – 6 sierpnia 1914 r., gdy na ziemi polskiej naszymi rękami dźwignęliśmy zapomniany dawno sztandar wojska polskiego, w obronie ojczyzny stającego do boju. Gdym na czele waszym szedł w pole, zdawałem sobie jasno sprawę z ogromnych przeszkód, które nam na drodze stają. Gdym wyprowadzał was z murów nieufnego w wasze siły Krakowa, gdym wchodził z wami do miast i miasteczek Królestwa, widziałem zawsze przed sobą widmo upiorne powstające z grobów ojców i dziadów – widmo żołnierza bez ojczyzny.
[...]
Dopóki stoję na waszym czele, będę bronił do upadłego, nie cofając się przed żadną ofiarą, tego, co jest naszą własnością i co oddać musimy w całości nienaruszonej naszym następcom – naszego honoru żołnierza polskiego. Tego też od was, żołnierze, z całą surowością wymagam. Czy w ogniu na polu bitwy, czy w obcowaniu z otoczeniem, oficer i żołnierz ma się zachowywać tak, by w niczym na szwank nie narazić honoru munduru, który nosi, honoru sztandaru, który nas skupia. Ofiary krwawe czy bezkrwawe, gdy trzeba, muszą być w tym celu złożone. Dwa lata minęły! Losy ojczyzny naszej ważą się się jeszcze. Niech mi wolno będzie wam i sobie życzyć, by rozkaz mój następny w naszą rocznicę był odczytany wolnemu polskiemu żołnierzowi na wolnej polskiej ziemi.
Kolonia Dubniaki, 6 sierpnia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Polska w tej wojnie miała to nieszczęście, że przed tym, nim powstał jej rząd, zjawił się na świat jej żołnierz. Stąd płyną wszystkie fikcje rządowe, które nikogo zadowolić nie mogły, a które wszystkie zadowalać miały choć w części tę naturalną tęsknotę żołnierza do prawomocnej politycznej reprezentacji jego dzieł i pracy.
Jestem żołnierzem z ducha i usposobienia, i dlatego – pomimo że się sam dla wielu stałem takim surogatem przedstawicielstwa polskiej władzy – tak samo, jak inni moi koledzy, tęsknię do istnienia formy, w którą się normalnie wylewa ojczyzna żołnierza – do rządu, który żołnierza reprezentuje na zewnątrz, który z niego wszelkie troski polityczne zdejmuje i daje poczucie zrozumiałe celu, dla którego krew się daje.
Dawałem temu wyraz w formie bardzo dosadnej w głównym naczelnictwie armii austro-węgierskiej, gdzie parokrotnie oświadczałem, że pozostawanie w szeregach obcej – niepolskiej – armii bez wyraźnego nakazu własnej polskiej władzy politycznej jest tak ciężkim i trudnym do zniesienia, że z każdym dniem staje się to bardziej niemożliwym dla ludzi z zaboru rosyjskiego.
Że, o ile by Królestwo miało reprezentację polityczną, uznaną przez oba państwa okupacyjne, sprawa byłaby zupełnie rozstrzygnięta. Dawałem po temu drastyczne przykłady, mówiąc, że gdyby mi w czasie wojny rząd mój nakazał czyścić buty, to bym to z całą nieumiejętnością czynił, gdyby kazał wstąpić do armii Syngalezów czy Botokudów, uczyniłbym to również bez wahania. Odwrotnie zaś – przy braku rządu własnego nie mogę nie dawać wyrazu w swym postępowaniu, że po to poszedłem na wojnę, by moja ojczyzna swój własny rząd miała.
Ten zasadniczy stosunek do głównego zagadnienia politycznego w życiu żołnierza zachowuję dotychczas i z chwilą uformowania czegoś, co jest polską władzą rządową, natychmiast zwrócę się do niej ze swymi powolnymi służbami.
Kraków, 6 listopada
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Dopiero przy górze Mahala, za którą znajdowała się Rarańcza, nastąpiło ostre starcie. Pierwsze strzały oznajmiły rozpoczęcie bitwy, około 1 w nocy 15 lutego 1918 roku.
Naturalnie byli i pierwsi ranni. Dalszy marsz poprzez trzy linie okopów z zasiekami z drutów kolczastych zapowiadał się bardzo uciążliwie, zwłaszcza że austriacko-węgierskie wojska wystrzeliwały świetlne rakiety oświetlające całe przedpole.
Zdecydowałem się więc posuwać dalej grupami mniejszymi, do których poprzydzielałem oficerów znających teren i do których byli przydzieleni saperzy mający usuwać przeszkody, a zwłaszcza przecinać druty kolczaste. Ta przestrzeń od Rarańczy do Rokitny była najtrudniejsza i bardzo nużąca przez częste padanie na ziemię, gdy rakiety rzucały światło.
Rarańcza, powiat czerniowicki, 16 lutego
Józef Haller, Pamiętnik, Londyn 1962.
W południe tego dnia wyznaczona została msza polowa na placu Katedralnym dla całego nowo utworzonego wojska polskiego, włącznie z POW, batalionem warszawskim oraz sporym zastępem Polaków oficerów armii austriackiej, którzy zgłosili się do służby i cały szereg spośród nich został już przez Śmigłego wprzęgnięty do prac) w tworzącym się ministerstwie i sztabie. Hotel, w którym kwaterowaliśmy, znajdował się w pobliżu katedry. Gen. Olszewski przez okno swego pokoju mógł widzieć przeciągające oddziały i słyszeć echa odbywającej się na placu Katedralnym uroczystości.
Gdy po zakończeniu tej uroczystości, wróciłem do kwatery, otrzymałem zaproszenie do gen. Olszewskiego. [...] Poprosił mnie o wyjaśnienia i informacje, co się dzieje. Zapytał, co to za oddziały wojskowe przeciągały ulicą i dokąd zmierzały. Otrzymawszy odpowiedź, zapytał się, kto odbierał przysięgę i czy to była przysięga kościelna. Gdy powiedziałem mu, że przysięgę po mszy polowej odbierał kanonik wyznaczony przez biskupa, po czym odbył się przegląd przez gen. Śmigłego i defilada przed nim — generał upewnił się jeszcze, czy rzeczywiście grano hymn narodowy, którego dźwięki do niego doszły. Wysłuchawszy wszystkich moich wyjaśnień, powiedział mi gen. Olszewski: „Więc, panowie, tę swoją rewolucję tak jakoś po katolicku i po narodowemu robicie. To chyba mogę wierzyć, że wy z bolszewikami nie macie nic wspólnego”. Oczywiście z całego serca zapewniałem zacnego generała, że tego obawiać się nie potrzebuje.
W ten sposób powstał i objął władzę pierwszy, niezależny od okupantów rząd, którego władza rozciągała się na okupację austriacką. W Krakowie już w dniu 1 listopada, a w Cieszynie bodajże o dwa dni wcześniej powstały zaczątki władzy polskiej, również ograniczone terytorialnie i niesięgające nawet w tytule po prerogatywy rządu.
Lublin, 10 listopada
Bogusław Miedziński, Wspomnienia, „Zeszyty Historyczne" 1976, z. 37, Paryż 1976.
Żołnierze!
Pięćdziesiąt lat temu ojcowie nasi rozpoczęli walkę o niepodległość Ojczyzny. Szli nie w lśniących mundurach, lecz w łachmanach i boso, nie w przepychu techniki, lecz z strzelbami myśliwskimi i kosami na armaty i karabiny. Prowadzili wojnę rok cały, pozostając, jako żołnierze, niedoścignionym ideałem zapału, ofiarności i trwania w nierównej walce, w warunkach fizycznych jak najcięższych.
Przegrali wojnę i po ich klęsce niewola wciskać się poczęła do dusz polskich, czyniąc z Polaków nie niewolników z musu, lecz nieledwie z własnej chęci, szukających poprawy losu przez protekcję u swych panów rozbiorców i w ogóle obcych. Jako żołnierze i obrońcy Ojczyzny zostali w Polsce usunięci przez swych współczesnych gdzieś w kąt daleki jako rzecz, o której zapomnieć należy.
Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 r. są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem wielu cnót żołnierskich, które naśladować będziemy.
Dla uczczenia ich i upamiętnienia 1863 r. w szeregach armii polskiej wydałem rozkaz zaliczenia do szeregów wojska wszystkich weteranów 1863 r. z prawem noszenia munduru wojsk polskich w dni uroczyste. Witam ich tym rozkazem jako naszych Ojców i Kolegów.
Warszawa, 21 stycznia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Głęboko wzruszony, dziękuję panom za ten zaszczyt i za tę uchwałę, którą panowie powierzacie mi znowu władzę, przed chwilą w ręce wasze złożoną. Uważam to sobie, panowie, za wielką nagrodę za ciężką, nieraz bardzo ciężką pracę całego mojego życia.
Nie mogę jednak ukryć, panowie, że postanowienie wasze stanęło w sprzeczności z moimi najserdeczniejszymi planami i zamiarami. Uważam, że ja z moją naturą czynną, z moim – przyznam się otwarcie do wady – uporem litewskim, z moją względnie małą ustępliwością w zawiłych, trudnych, a specjalnie drażliwych sprawach politycznych, mało się nadaję do spełnienia urzędu, który ma charakter przede wszystkim polityczny. Z chwilą więc, gdy udało mi się spełnić główne moje zadanie jako naczelnika rządu: zwołać Sejm – miałem zamiar wszystkie swoje siły i całą swoją energię poświęcić jedynie i wyłącznie sprawom tym, które uważałem dla siebie za najodpowiedniejsze – sprawom wojskowym.
Ale jako żołnierz, posłusznie staję wobec postanowienia waszego, którzy reprezentujecie tutaj całą Ojczyznę. Przyjmuję ten urząd, który wy swoim postanowieniem mnie oddajecie. Liczę, że przy tym zaufaniu ułatwicie mi ogromnie niesienie tego ciężaru, który na barki mi włożyliście.
A chcę wierzyć, moi panowie, że razem z Sejmem dokończę wykonania tego testamentu, który nam przez przodków, jęczących w niewoli, został przekazany. Stworzyliśmy Polskę wolną i niepodległą. Polska tęskni do ostatniego słowa – które w tym testamencie stoi – do Polski istotnie zjednoczonej.
Warszawa, 20 lutego
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
5 marca docieramy pod Pińsk, którego bronią z okopów zabezpieczonych zasiekami z drutu kolczastego oddziały piechoty bolszewickiej z artylerią. O świcie rozpoczyna się ogólne natarcie. Rozwijamy się w młodym sosnowym zagajniku pod ogniem artylerii. Od czasu do czasu świstają też kule karabinowe. Obok mej kompanii rozwija się do natarcia legia rosyjska, mająca dużo karabinów maszynowych i miotaczy min. Nad nami co chwila pękają szrapnele i rwą się granaty. Ogarnia mnie nastrój podniecenia i ożywienia, jaki mnie zwykle opanowuje w czasie boju.
Za chwilę słychać już granie karabinów maszynowych i broni ręcznej na wszystkich odcinkach pierścienia okalającego miasto. Posuwamy się ostrożnie w skokach sekcjami. Pilnuję porządku całej kompanii, która na ogół, pomimo zupełnie surowego materiału, jednak dzięki doświadczonym w wielu bojach podoficerom rozwija się pod ogniem nieprzyjacielskim wzorowo i postępuje równo naprzód jak na ćwiczeniach. Ale mamy zaraz dwóch rannych.
Wychylamy się wreszcie z lasu i idziemy dalej po otwartym polu. Jest teraz trudniej, ale niedługo już trwa silny ogień bolszewicki. Okrążone z trzech stron oddziały wycofują się z frontu. Zajmujemy stację kolejową i miasto.
Wszędzie leżą trupy bolszewików. Najokropniej jednak wyglądają zwłoki leżące w rynsztokach i na chodnikach.
Wszystkie oddziały grupują się na rynku obok dawnego kolegium jezuitów. Zatrzymujemy się dłużej na placu. W międzyczasie wychodzi dwóch kirasjerów rosyjskich w swoich pięknych czerwonych mundurach i lakierowanych butach i z uśmiechem stają przed majorem [Władysławem] Dąbrowskim oświadczając, że ukryli się w hotelu, aby poddać się wojsku polskiemu. Major Dąbrowski nie słucha ich wcale, tylko dobywa rewolweru i kładzie obydwu trupem. Robi to na mnie przykre wrażenie i oburza do głębi. Jeszcze bardziej denerwuję się, gdy jeden z żołnierzy mej kompanii strzela i kładzie trupem jakiegoś niewinnego człowieka przypatrującego się nam zza płotu. Później zaś ściąga mu z nóg buty.
Po skoncentrowaniu wszystkich oddziałów odbył się raport przed majorem Narbutem-Łuczyńskim, dowódcą grupy, ustalenie strat, następnie odprawa i jedne oddziały pomaszerowały na wyznaczone placówki, inne zaś na wypoczynek na kwatery. Kawaleria zaś wyruszyła w pościg za ustępującym nieprzyjacielem. [...]
Pińsk, pozostający dłuższy czas pod rządami komisarzy bolszewickich, a przedtem długo na samej linii okopów w czasie wojny rosyjsko-niemieckiej, przedstawiał obraz zupełnej ruiny i nędzy. Miasto wyludnione, domy rozbite pociskami. Całe dzielnice opuszczone, poprzecinane okopami, zasiekami i oddzielnymi redutami. [...]
Całe Polesie przedstawia obraz strasznego zniszczenia i nędzy.
Pińsk, 5 marca
Praca Marty Bondel na konkurs Historii Bliskiej, za: Wojna 1919, „Karta” nr 32/2001.
Komisariat Naczelnej Rady Ludowej aktem z dnia 25 maja 1919 r. oddał polskie siły zbrojne Wielkopolski pod komendę Naczelnego Dowództwa Wojsk Polskich.
Zjednoczenie się całej siły zbrojnej w jedno Wojsko Polskie wzmacnia siłę naszego narodu i daje pełną nadzieję, że Ojczyzna zdoła stawić czoło wszystkim niebezpieczeństwom, które Jej zagrażają.
Dziękuję Panu Generałowi za pracę zorganizowania oddziałów siły zbrojnej w Wielkopolsce, wyrażam przekonanie, że zlanie się wszystkich formacji wojskowych w jedną organiczną i silną całość dokona się szybko i zgodnie.
Ze względów politycznych akt oddania oddziałów zbrojnych Wielkopolski pod rozkazy Naczelnego Dowództwa nie może być ogłoszony w sposób uroczysty. Dlatego nie wydaję w tej sprawie specjalnego rozkazu dziennego. Polecam natomiast Panu Generałowi treść niniejszego rozkazu podać do wiadomości wszystkich oficerów do komendantów batalionów włącznie.
Warszawa, 30 maja
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
23 czerwca zorganizowałem, zdaje się po raz pierwszy na całym froncie, wielką zabawę na otwartym powietrzu w Parku Albertowskim pod Pińskiem. Teren został przez saperów oczyszczony i zniwelowany. Cały park przybrałem w piękne festony i chorągiewki. Urządzono dużo ław dla publiczności. W zabawie brało udział całe miejscowe społeczeństwo i wojsko, mając okazję do bliższego poznania się i zbratania. Zabawę zaszczycił swą obecnością dowódca dywizji generał Listowski z całym sztabem. W czasie zabawy przygrywała orkiestra pułkowa. Rozegrano po raz pierwszy w Pińsku mecz piłki nożnej oraz biegi sztafetowe, biegi z przeszkodami, turniej rycerski, biegi w workach i cały szereg innych zabaw i gier. Na miejscu był bufet. Zabawa wypadła wspaniale, za co otrzymałem imienne podziękowania w rozkazie dywizyjnym.
Park Albertowski p. Pińskiem, 23 czerwca
Praca Marty Bondel na konkurs Historii Bliskiej za: Wojna 1919, „Karta” nr 32/2001.
Przesyłam wam podziękowanie za to, żeście tak ciepło i serdecznie podtrzymywali w najcięższych chwilach związek polskiej siły zbrojnej, który w początkach wojny mógł być rozpoczęty jedynie pod formą Oddziałów Strzeleckich i bohaterskich Legionów.
Idei stworzenia polskiej siły zbrojnej służyliście w ten sposób, że pragnęliście usiłowania w tym kierunku na ziemi ojczystej możliwie najbardziej uniezależnić od zaborców dając środki pozwalające na prowadzenie pracy swobodnej, liczącej się tylko z potrzebami narodu, nie z kaprysami przemożnych na owe czasy opiekunów.
W uznaniu waszych zasług przyznaję Komitetowi Obrony Narodowej Krzyż I Brygady „Za Wierną Służbę”. Gdy teraz zwracacie się o radę, co wam w obecnej chwili czynić należy, uważam, że waszym obowiązkiem jest zajęcie się serdeczne losem powracającego do ojczyzny wychodźstwa, wyzyskanie wszystkich swych wpływów w celu ułatwienia Polsce zaciągnięcia pożyczki i otrzymania wszelkich tych środków materialnych, których zniszczony wojną kraj potrzebuje.
Musicie wreszcie pracować nad zanikiem podziałów w społeczeństwie polskim, powstałych na tle tzw. orientacyj, związanych ze smutną przeszłością naszej niewoli w czasach słabości Polski; orientacje te dzieliły Polskę na obozy, niepotrzebnie zwalczające się z taką namiętnością i bezwzględnością, że – niestety – zbyt często robiło to wrażenie, jak gdyby to Polacy stanęli po stronie dwóch sobie wrogich i zmagających się z sobą zaborców.
W tych czasach niewielka ilość Polaków została, która wierzyła w swoje własne siły i chciała za pomocą własnej pracy zdobywać dla Polski wolność.
Dziś obóz ten, obóz wiary we własne siły, we własną pracę, powinien się stać jedynym obozem Polski, a im prędzej pozostałości niewoli zostaną zapomniane i wyrzucone poza nawias życia politycznego Polski, tym lepiej dla niej i dla pracy odbudowy Ojczyzny.
Warszawa-Belweder, 15 grudnia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
W Płauczy zagarnięto tabory 49 pułku polskiej piechoty. Podział łupów pod oknem. Zupełnie idiotyczne bluzgi, przy tym raz po raz. Inne słowa, jakby nudne, nie przechodzą im przez usta; napisać o przekleństwach: Boga mać, w gada mać; chłopaki aż się jeżą. Boga mać, dzieci pytają:
— Co ci żołnierze tak klną? Boga mać.
— Bo zastrzelę!
— A wal!
Mnie przypada płócienny worek i torba do siodła. [...]
Dowiedzieliśmy się, że Anglia występuje o rozejm między SowRosją a Polską, czy to możliwe, że niedługo już koniec?
Płaucza, 20 lipca
Izaak Babel, Dziennik 1920, przeł. i wstępem opatrzył Jerzy Pomianowski, Warszawa 1990.
Walka o przeprawę pod Czurowicami. 2 brygada wykrwawia się na oczach Budionnego. Cały batalion piechoty w ranach, prawie do szczętu rozbity. Polacy siedzą w starych, oszańcowanych okopach. Nie udało się naszym. Czy opór Polaków krzepnie? [...]
Rozkaz Budionnego. Czwarty raz pozwoliliśmy wymknąć się przeciwnikowi, pod Brodami był już otoczony. [...]
Starcza nam sił na manewry, na branie w cęgi Polaków, ale siły w garści właściwie nie mamy, są w stanie się przebić, Budionny rozsierdzony [...].
Chotyń, 28 lipca
Izaak Babel, Dziennik 1920, przeł. i wstępem opatrzył Jerzy Pomianowski, Warszawa 1990.
Przed swym wyjazdem na front, rozważywszy wszystkie okoliczności nasze wewnętrzne i zewnętrzne, przyszedłem do przekonania, że obowiązkiem moim wobec Ojczyzny jest zostawić w ręku Pana, Panie Prezydencie, moją dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza Wojsk Polskich.
Powody i przyczyny, które mnie do tego kroku skłoniły, są następujące:
1) [...] Sytuacja, w której Polska się znalazła, wymaga wzmocnienia poczucia odpowiedzialności, a przeciętna opinia słusznie żądać musi i coraz natarczywiej żądać będzie, aby ta odpowiedzialność nie była czczym frazesem tylko, lecz zupełnie realną rzeczą. Sądzę, że jestem odpowiedzialny zarówno za sławę i siłę Polski w dobie poprzedniej, jak i za bezsiłę oraz upokorzenie teraźniejsze. Przynajmniej do tej odpowiedzialności się poczuwam zawsze i dlatego naturalną konsekwencją dla mnie jest podanie się do dymisji. [...]
2) Byłem i jestem stronnikiem wojny „a outrance” z bolszewikami dlatego, że nie widzę najzupełniej żadnej gwarancji, aby te czy inne umowy czy traktaty były przez nich dotrzymywane. Staję więc z sobą teraz w ciągłej sprzeczności, gdy zmuszony jestem do stałych ustępstw w tej dziedzinie, prowadzących w niniejszej sytuacji, zdaniem moim, do częstych upokorzeń zarówno dla Polski, a specjalnie dla mnie osobiście.
3) Po prawdopodobnym zerwaniu rokowań pokojowych w Mińsku pozostaje nam atut w rezerwie – atut Ententy. Warunki postawione przez nią są skierowane przeciwko funkcji państwowej, którą oto prawie dwa lata wypełniam. Ja i ROP, rząd czy sejm, wszyscy mieliby do wyboru albo zostawić mnie przy jednej z funkcji, albo usunąć mnie zupełnie. Co do mnie wybieram drugą ewentualność. [...]
Wreszcie ostatnie. Rozumiem dobrze, że ta wartość, którą w Polsce reprezentuję, nie należy do mnie, lecz do Ojczyzny całej. Dotąd rozporządzałem nią, jak umiałem samodzielnie.
Z chwilą napisania tego listu uważam, że ustać to musi i rozporządzalność moją osobą przejść musi do rządu, który szczęśliwie skleciłem z reprezentantów całej Polski.
Dlatego też pozostawiam Panu, Panie Prezydencie, rozstrzygnięcie co do czasu opublikowania aktu mojej dymisji.
Warszawa, 12 sierpnia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Brzask, wyruszamy, powinniśmy przeciąć tory kolejowe — wszystko to dzieje się [...] tory kolei Brody-Lwów.
Moja pierwsza bitwa, widziałem natarcie, koncentrują się wśród krzaków, do Apanasenki podjeżdżają komendanci brygad — ostrożny Kniga kombinuje, przyjeżdża, zasypuje słowami dowódcę, pokazują palcami pagórki — pod lasem, nad rozpadlinką wykryli pozycję wroga, pułki śmigają do szarży, szable w słońcu, pobladli dowódcy, twarde nogi Apanasenki, hurra.
Jak to było. Pole, kurz, sztab na skraju równiny, klnący na czym świat stoi Apanasenko; do kombrygów: zlikwidować mi tych drani, kuj ich w mordę.
Nastroje przed walką, głód, upał, galopem do szarży; siostry.
Grzmiące „Hurra”, Polacy rozbici, jedziemy na pole bitwy, drobniutki Polaczek przebiera polerowanymi paznokciami wśród rzadkich włosów na różowej głowie; odpowiada wymijająco, wykręca się, mamrocze, no, owszem. Szeko natchniony i blady: mów, jaką masz rangę — ja, zmieszał się, jestem czymś w rodzaju chorążego; oddalamy się, tamtego odprowadzają, za jego plecami chłopak o przyjemnej twarzy repetuje broń, ja krzyczę — towarzyszu Szeko! Szeko udaje, że niesłyszy, jedzie dalej, wystrzał, Polaczek w kalesonach pada w drgawkach na ziemię. Żyć się odechciewa, mordercy, niesłychana podłość, przestępstwo.
Pędzą jeńców, zrywają z nich mundury, dziwny widok — oni rozbierają się sami bardzo szybko, kręcą głowami, wszystko to w pełnym słońcu; drobny nietakt, nasi dowódcy tuż obok, nietakt, ale w końcu głupstwo, przez palce. Nie zapomnę tego „w rodzaju chorążego”, zdradziecko zamordowanego.
Przed nami — straszne zdarzenia. Przecięliśmy linię kolejową pod Zadwórzem. Polacy przebijają się wzdłuż torów do Lwowa. Wieczorem atak koło folwarku. Pobojowisko. Jeździłem z wojenkomem wzdłuż pierwszej linii, błagamy, żeby nie zabijać jeńców, Apanasenko umywa ręce, Szeko bąknął — dlaczego nie; odegrało to potworną rolę. Nie patrzyłem im w twarze, przebijali pałaszami, dostrzeliwali, trupy na trupach, jednego jeszcze obdzierają, drugiego dobijają, jęki, krzyki, charkot, to nasz szwadron szedł do natarcia, Apanasenko z boczku, szwadron przyodział się jak należy, pod Matusewiczem zabito konia, więc biegnie ze straszną, brudną twarzą, szuka sobie wierzchowca. Piekło. Jakąż to wolność przynosimy, okropieństwo. Przeszukują folwark. Wyciągają z ukrycia, Apanasenko — nie trać ładunków, zarżnij go. Apanasenko zawsze tak mówi — siostrę zarżnąć, Polaków zarżnąć.
18 sierpnia
Izaak Babel, Dziennik 1920, przeł. i wstępem opatrzył Jerzy Pomianowski, Warszawa 1990.
Państwo, przy tworzeniu armii, która jest nie tylko ochroną jego granic, lecz i wykładnikiem jego tężyzny i siły, powołuje na stanowiska odpowiedzialne, tj. stanowiska oficerów, jednostki celujące miłością Ojczyzny, zdolnością do poświęceń i ofiarnością. Jednostkami takimi w Państwie są zasadniczo jedynie tylko ci, którzy prócz obywatelstwa są z państwem związani jeszcze jednością narodowości.
Tę zasadę przyjął Sejm Ustawodawczy RP przy uchwaleniu ustawy z dn. 17 czerwca 1919 r. o przyjmowaniu do Wojska Polskiego oficerów narodowości niepolskiej.
Na tej zasadzie, w myśl ustawy, został ppor. Jakub Stein, który w swej karcie ewidencyjnej kwalifikacyjnej podał jako swą narodowość – żydowską, zwolniony z WP bez zaliczenia do rezerwy.
5 września
Rafał Żebrowski, Dzieje Żydów w Polsce. Wybór tekstów źródłowych 1918-1939, Warszawa 1993.
Wysoki Sejmie!
[...]
Projekt ustawy, który mamy przed sobą, w art. 2 określa bardzo dosadnie i ujmuje w sposób odpowiednio szczegółowy obowiązki, a określa także dane, które powinien mieć oficer, będący ideałem żołnierza, obywatela i oficera. Artykuł en mówi, że „oficer jest żołnierzem i obywatelem, na którym spoczywa szczególny obowiązek bronienia Ojczyzny i gotowości w każdej chwili oddania życia w Jej obronie".
[...] Jeśliby można zgodzić się na twierdzenie, że armia jest okiem narodu, to trzeba się zgodzić i na to, że okiem i sercem armii jest oficer – korpus oficerski. Nie można przeczyć temu, że armia nasza posiada wielką liczbę takich oficerów, nie da się jednak znowu zaprzeczyć, że jest pewna liczba oficerów, którzy do tej kategorii nie należą, dali tego dowody, dowody może zbyt namacalne, bardzo często będące naweti dość przykrymi.
Wiadomą jest rzeczą, że ogromną większość korpusu oficerskiego do tej jeszcze pory stanowią oficerowie, którzy pełnili służbę w armiach obcych. Przenosząc się do armii polskiej, przenieśli oni niezawodnie fachowe wykształcenie i uzdolnienie, przynieśli doświadczenie, które armii polskiej niesłychanie się przydało, lecz, niestety, przynieśli również błędy i wady, które tam nabyli i które na grunt młodej armii polskiej zostały przeszczepione.
Jeśli się poza tym zważy, że służbę w armii obcej przyjmowali niestety najczęściej albo panicze, szukający wrażeń i przygód, albo ludzie, szukający jedynie chleba, nie mający innej idei i innych może interesów, a może i najczęściej przyjmowali i sprawowali tę służbę ludzie narodowo obojętni, to jest całkiem naturalną rzeczą, że potem to wszystko zostało przeniesione na grunt armii polskiej.
[...]
P. minister spraw wojskowych w odpowiedzi swojej na przemówienia niektórych mówców zaznaczył, między innymi, że obecnie niemal jedynym czynnikiem, ściągającym oficerów do armii, albo raczej ludzi kształcących się w tym zawodzie, jest uposażenie, gdyż inne względy prawie że nie istnieją. Trudno odmówić pewnej racji ministrowi spraw wojskowych, trudno jednak zgodzić się w całości na jego rację, bo gdyby do armii wstępował tylko rzemieślnik, który by służył i pracował jedynie clla chleba, a nie byłby opanowany jakąś ideą, to stan oficerski nie byłby taki, jak powinien być, żeby osiągnąć to, czego się żąda od oficera, to znaczy oficer nie byłby tym obywatelem gotowym w każdej chwili umrzeć za Ojczyznę, ale człowiekiem, goniącym za zyskiem, który jedynie dla utrzymania życia i domowego ogniska ten obowiązek sprawuje.
[...]
Należałoby jeszcze zwrócić uwagę na jedno, co już do pewnego stopnia podkreślono, a co jest rzeczą niezwykle wielkiej wagi i musi być przez wojsko respektowane: wojsko jest do obrony kraju, a nie do polityki, politykę powinien prowadzić kto inny. Jeśli wojsko będzie prowadzić politykę, to nie spełni swego zadania, bo polityka będzie robiona źle, a służba będzie robiona jeszcze gorzej. I dlatego bez względu na to, jaka partia starałaby się zaanektować, zagarnąć i w jakimkolwiek kierunku polityką w wojsko wszczepić, wszczepić tę zarazę, którą jest polityka partii, to ci ludzie oddaliby najgorszą przysługę nie tylko wojsku, ale i samemu państwu. {Głos: słusznie).
Warszawa, 28 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
1) […] Myślą przewodnią tego memoriału jest:
a) Konwencja wojsk(owa) z Łotwą i Estonią leży w naszym interesie, o ile wciągniemy do tego sojuszu Litwę. Dopóki Litwa się do tego sojuszu wciągnąć nie da, nie należy się z tymi państwami ściślej wiązać.
b) Nie leży w naszym interesie, by Finlandia do tej konwencji przystąpiła, bo Finlandia w razie wojny z Rosją o ofensywie nie myśli, a czysta defensywa, dla niej bardzo dogodna, nam pomocy nie daje. […]
2) Z początkiem jesieni wyjechał nowo mianowany poseł p. [Aleksander] Ładoś do Rygi. Przed jego wyjazdem uzgodniliśmy nasze poglądy w następujący sposób:
a) Polska powinna przeciwdziałać wpływom rosyjskim w Rydze, aby utrzymać sobie drogę otwartą do ewentualnej konwencji wojskowej z Łotwą.
b) Polska powinna w danym razie najściślej się związać z Łotwą, bo ten kraj nam bezpośrednio nasze północne skrzydło kryje. Luźniej powinna się Polska w danym razie wiązać z Estonią, a najmniej z Finlandią.
Warszawa, 15 marca
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Poufna konferencja u mnie w sprawach wojskowych z udziałem Sikorskiego i przedstawicieli klubów polskich. Referat Sikorskiego doskonały, ale informacje jego w niektórych szczegółach przerażające. W porównaniu z Rosją jesteśmy prawie bezbronni, jeśli chodzi o uzbrojenie, materiał wojenny itp. dysproporcja między ilością posiadanej artylerii, karabinów maszynowych i zwykłych, amunicji… ogromna. Niemcy, wedle źródeł francuskich, tylko pozornie są rozbrojeni. Charakterystyczne np., iż lokomotyw posiadają Niemcy obecnie około 10 tysięcy więcej niż Francuzi, to samo wagonów towarowych najnowszej konstrukcji (z najnowszymi hamulcami). Gospodarka w naszym wojsku przedstawia się fatalnie. Wedle wykazów każdy żołnierz „otrzymał” w r. 1923 dwie i pół pary butów, a faktem notorycznie znanym jest, że żołnierze w największy mróz chodzili boso. Tak samo przedstawia się gospodarka mundurowa! Wskutek zwolnienia dużej liczby podoficerów zawodowych (dla oszczędności) szkolenie rekruta postępuje niezmiernie pomału, wiele oddziałów dotąd nie strzelało.
Strach pomyśleć o wojnie w tych warunkach!
Warszawa, 5 kwietnia
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.
Prziszełech do domu, mówię, co je. Natargaliśmy z żoną kwiatów w ogródku, a mieliśmy 26 odmian georgin i dużo róży, gladyoli, goździków i ileśmy tylko mogli unieść, to my wziyli i szli do Cieszyna witać. [...] W Cieszynie już było masa ludzi z okolicznych wiosek, a wszyscy z kwiatami witać polski wojsko. Tyle ludzi z kwiatkami toch jeszcze nie widzioł, no i jak my prziszli ku mostu nad Olzą, to prowie się zaczyło. Dwo czescy generałowie z biołymi paskami na czapkach oddawali w pokorze Zaolzie polskim oficyróm. Potem jechali polscy żołnierze na kołach, koniach, tankach i byli zasypani kwiatkami od ludności cywilnej i witani z ogrómnym entuzjazmym. Okrzykóm „Niech żyją!” nie było końca.
2 października
Franciszek Wantuła, Wspomnienia starego robotnika huty trzynieckiej na Śląsku Cieszyńskim, zbiory Książnicy Cieszyńskej, sygn. RS AKC 00263, mps.
W poniedziałek 3 października około godziny ósmej rano Łąki zostały przejęte przez Wojsko Polskie. Przez gminę przemknęła drużyna cyklistów dysponująca lekkimi karabinami maszynowymi, potem wkroczył pluton piechoty stanowiący straż przednią, wreszcie kolumna podstawowa, której najsympatyczniejszym elementem była orkiestra pułkowa w podhalańskich kapeluszach z piórami. Zatrzymała się ona w tradycyjnym centrum gminy, w sąsiedztwie kościoła oraz polskiej szkoły, wykonała Warszawiankę oraz Marsz Pierwszej Brygady. [...]
Wioska wypełniła się żołnierzami kwaterującymi w domach lub razem z końmi w stodołach. Rojno było wokół kuchni polowych w czasie wydawania posiłków. O zmierzchu przez gminę przemaszerował duży oddział piechoty z orkiestrą na czele, a potem miały miejsce żołnierskie śpiewania.
Łąki, 3 października
Edward Buława, W optyce Nadolziaka, zbiory Książnicy Cieszyńskej, RS AKC. 00195.
Tłumy ludzi w Jabłonkowie wiwatowały na cześć polskich żołnierzy. Byłem wtenczas na rynku. Wojsko maszerowało główną szosą, a młodzież szkolna, obywatele i obywatelki po obu stronach szosy wiwatowali. Głównym przedstawicielem ludności był dyrektor polskiej wydziałówki, pan Paszek. Powiedział wtedy: „Kto wytrzymał, ten wygrał”. On się nie poddał czechizacji.
Jabłonków-Pioseczna, 4 października
Relacja Jana Gazura (ur. 1925), zbiory Ośrodka KARTA (OK).
Sowieci na Pradze!
Szary żołnierz wkroczył na oszołomione różnymi wiadomościami podwórko. [...]
Entuzjazm! Polskie orzełki i chorągiewki, polscy żołnierze!
Przed domem, na chodniku zaparkowali wojacy ogromną ciężarówkę. Wokół niezmordowana widownia. Tłumy wyległy aż na Targową. Wracali rozpromienieni.
Warszawa, 14 września
Jadwiga Czajka, Pamiętnik mieszkanki Pragi, Warszawa 2006.
Wczesnym świtem 14 na 15 września usłyszeliśmy dudnienie ziemi, warkot silników.
Otworzyliśmy bramę. Ulicą Odrowąża – powstaniową „aleją śmierci” – gdzie tylu Polaków straciło życie – jechały ciężkie radzieckie czołgi. Na podwórku zbierano broń i amunicję pozostałą po Niemcach. Weszli Rosjanie z kuchnią polową. Ruski żołnierz wyciągnął zza cholewy drewnianą łyżkę: „Na, grażdanka, pokuszaj” – a było to po trzech dniach, gdy gryźliśmy skórki od chleba, a w ustach brakowało nam śliny. Przyszło też Wojsko Polskie – choć na czapkach mieli orzełki bez korony („kury”), szli przecież do Polski, zmordowani, zmęczeni, głodni, niewyspani. Bronili Pragi, Bródna. [...] W naszym domu zajęli część piwnic radiotelegrafiści. Słychać było hasła wywoławcze: „Mramor”, „Mramor” „odezwij się”, albo: „Tu Mak 1”, „Tu Mak 2”.
Warszawa, 14/15 września
Bródno i okolice w pamiętnikach mieszkańców, red. Anna Dunin-Wąsowicz, Warszawa 1995.
Na szosie ustawiono bramę tryumfalną. Gmach dawnego dworu przystrojono zielenią i chorągiewkami narodowymi. Ludność zgromadziła się dość licznie […]. Na uroczystość przybyli przedstawiciele rządu, wojska, partii politycznych i prasy zagranicznej TASS. Przybyłych powitał wójt gminy. Uroczystość otworzył pełnomocnik dla spraw Reformy Rolnej, następnie wygłosili przemówienia ob. minister Czechowski, komendant wojenny na pow. Lubartów, imieniem wojska kapitan Lena oraz przedstawiciele partii PPS PPR, Stronnictwa Ludowego. W czasie przemówień wznoszono wiele okrzyków na cześć Rządu, Wojska Polskiego i Armii Czerwonej. Pierwszy otrzymał przydział ziemi ob. Boguszewski, najstarszy wiekiem pracownik fornalski. Na zakończenie chór dziatwy szkolnej odśpiewał Rotę i Mazurek Dąbrowskiego oraz dzieci wygłosiły szereg wierszy M. Konopnickiej. Następnie odbyło się przyjęcie dla osób zaproszonych. W czasie przyjęcia wzniesiono szereg toastów na cześć Armii Czerwonej i Wojska Polskiego i partyzantów.
Ciecierzyn, 19 października
AAN, PKWN, XVI/10, k. 80, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
O zajęciu Warszawy dowiadujemy się w południe. Parę minut później nasze willysy mkną Aleją Waszyngtona na Saską Kępę. Przez zamarzniętą Wisłę przeprawiamy się na Solec, a raczej miejsce, które było kiedyś Solcem. Ulice — to szpaler zwalisk, nigdzie żywego ducha. W poprzek zrytej lejami jezdni sterczą zapory przeciwczołgowe i spirale kolczastego drutu. [...]
Płonie pałac Staszica, wybucha raz po raz umieszczona w nim amunicja. Kopernika nie ma, pomnik Mickiewicza strącony z cokołu. Nie sposób poznać Chmielnej, Świętokrzyskiej ani Senatorskiej. [...]
Warszawa jest dziś nie tylko miastem gruzów — jest miastem wymarłym. Ludzi nie ma.
Warszawa, 17 stycznia
Warszawa jest dziś wymarłym miastem, „Życie Warszawy” z 18 stycznia 1945.
Żołnierze!
Bohaterska bratnia Armia Czerwona, wraz z dywizjami Wojska Polskiego, rozpoczęła gigantyczną ofensywę.
Tysiące polskich miast i wsi, miliony naszych braci i sióstr odzyskały wolność.
Dziś została wyzwolona nasza umęczona stolica — Warszawa. [...]
Na świętych gruzach Warszawy, pohańbionych stopą Niemca i zdradą Bora-Komorowskiego, żołnierz polski wraz z całym narodem przysięga odbudować Polskę wolną, niepodległą, demokratyczną.
I nie przeminie nigdy w sercach narodu polskiego uczucie wdzięczności dla jego wielkiego przyjaciela — Związku Radzieckiego i jego wyzwolicielki — Armii Czerwonej!
Warszawa, 17 stycznia
„Gazeta Ludowa” z 18 stycznia 1945.
Bracia Ślązacy! Stańcie wszyscy do aktywnej współpracy z organami władzy demokratycznej państwa polskiego. Pomagajcie przedstawicielom Rządu, żołnierzom Wojska Polskiego i Armii Czerwonej w oczyszczaniu Waszego terenu od wrogich agentów niemieckich. Oczyszczajcie Wasze miasta i wsie z wszelkich śladów panowania germańskiego. Stańcie wszyscy niezwłocznie do pracy w swych zakładach przemysłowych, urzędach i instytucjach, weźcie w swe ręce ich obronę przed wrogiem i grabieżą, twórzcie tymczasową straż porządkową. Ujawniajcie majątki poniemieckie, zachowane maszyny, narzędzia, gotową produkcję, surowce i przekazujcie je jako dobro państwa polskiego w ręce przedstawicieli władz. Rozwijajcie inicjatywę w uruchomieniu handlu, piekarń, rzemiosła, zakładów leczniczych i innych.
Katowice, 29 stycznia
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Ogromna radość malowała się na twarzach ludzi tłoczących się na chodnikach ulic Warszawskiej i 3 Maja. Po tylu latach polskie mundury na ulicach miasta, mazurek Dąbrowskiego na otwarcie defilady i piastowskie orzełki na rogatywkach. Ludzie mieli łzy w oczach, a kiedy ruszyła długa kolumna piechoty, jakaś kobieta wybiegła na jezdnię i rzuciła się na szyję oficerowi, który prowadził żołnierzy. Wokół biało-czerwone flagi zwisające z wszystkich okien.
Katowice, 4 lutego
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Szybkie rozminowanie obiektów przemysłowych, a także innych, nie mówiąc już o polach i lasach, przez które biegły hitlerowskie umocnienia, były najważniejszymi zadaniami miejscowych władz. Ogromnej pomocy w tym trudnym przedsięwzięciu udzieliła nam Armia Radziecka, oddając do dyspozycji administracji cywilnej liczne grupy saperskie. Również Wojsko Polskie utworzyło specjalne oddziały, których głównym celem było rozbrajanie min, ujawnianie i zabezpieczanie porzuconej przez wroga amunicji.
Górny Śląsk, ok. 8 lutego
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Łącząc się z Górnym Śląskiem i Zagłębiem Dąbrowskim łączycie się na zawsze z ojczyzną Polską. Wracacie na łono narodu polskiego, wracacie do Macierzy dzięki bohaterstwu Armii Czerwonej i Wojska Polskiego. Bierzemy was w objęcia! Odtąd jesteście nasi! Niemiec już nigdy nie będzie pluł Wam w twarz, bo na straży naszych polskich granic nad Odrą, Nysą i Bałtykiem stać będzie waleczny żołnierz polski. Ogłaszam, że z dniem dzisiejszym miasto Zabrze jest miastem polskim.
Zabrze, 19 marca
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Gdy 24 marca przybyliśmy do Strzelec, jeszcze unosiły się dymy tu i ówdzie ze zgliszcz, wiele zwłok leżało nie pogrzebanych. Pełno było wojska i rannych, wszędzie szpitale, odgłosy frontu całkiem wyraźnie dochodziły... Pomieszczeń brak zupełnie, biura nie było czym meblować. Sami chodziliśmy do opuszczonych domów i wydobywaliśmy najpotrzebniejsze sprzęty.
Strzelce, 24 marca
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
W imieniu Armii Czerwonej przekazuję Wam gorące podziękowania za węgiel, który wydobyliście, umożliwiając nam zaopatrzenie frontowych linii kolejowych. Wydobyty przez Was węgiel umożliwi dostawę armat, czołgów, materiałów palnych, smarów i żywności dla czterech frontów... Dzięki Waszemu wysiłkowi wojska gen. mjr. Wasilewskiego mogły pokonać Niemców pod Królewcem, a wojska marszałka Rokossowskiego mogły wyzwolić Pomorze, zaś wojska marszałka Żukowa i marszałka Koniewa weszły do Berlina. Armia Radziecka i Wojsko Polskie kończą dzisiaj bój o stolicę hitlerowskich Niemiec: Berlin. W tym wielkim dziele udział macie także i Wy, polscy górnicy.
Katowice, 30 kwietnia
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Obywatele! Pozdrawiam was w Dniu Zwycięstwa demokracji nad bestią hitlerowską. Pozdrawiam was w pierwszym dniu pokoju na ziemiach polskich. Nie pójdzie na marne przelana krew... Naród polski otoczy mogiły rozsiane jak ziemia polska długa i szeroka swoją pieczołowitą opieką i troską. Codziennie dziewczęta polskie na tych mogiłach złożą świeże wiązanki kwiatów, a najtrwalszym pomnikiem dla poległych w tej wojnie bohaterów Czerwonej Armii i Wojska Polskiego będzie trwała, niewzruszona przyjaźń między naszymi narodami.
Katowice, 9 maja
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.
Z dniem dzisiejszym powołuję do życia Wielkopolską Samodzielną Grupę Ochotniczą „Warta” pod moim dowództwem na zasadach następujących:
1. WSGO „Warta” jest konspiracyjną jednostką W[ojska] P[olskiego] wiernie stojącą, zgodnie ze złożoną przysięgą, przy pracowitym Prezydencie RP Raczkiewiczu […].
2. WSGO „Warta” jako jednostka wojskowa jest organizacją apolityczną.
3. WSGO „Warta” ma na celu walkę w kraju w obronie ludności polskiej i całkowitej suwerenności Państwa Polskiego bez względu na jego ustrój wewnętrzny. Walkę tę WSGO „Warta” podejmie z każdym wrogiem zewnętrznym bez względu na to, czy znajduje się on w stanie wojny z Państwem Polskim czy nie, oraz z każdym czynnikiem wewnętrznym, którego działalność jest wykorzystywana przez wroga zewnętrznego.
4. Działalność WSGO „Warta” obejmuje Wielkopolskę oraz tereny bezpośrednio do niej przyległe.
5. Podlegając Naczelnemu Wodzowi RP, dowództwo WSGO „Warta” będzie dążyło do nawiązania z nim łączności bezpośredniej.
6. Do chwili przybycia Pana Prezydenta lub Naczelnego Wodza, względnie wyznaczenia przez nich Dowódcy na Kraj, najwyższym zwierzchnikiem WSGO „Warta” w Kraju jest dowódca WSGO „Warta”. […]
8. Każdy członek WSGO „Warta” jest żołnierzem i przy wstapieniu (…) składa przysięgę w brzmieniu następującym:
W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej wstępując do szeregów Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej „Warta” przysięgam być wiernym ojczyźnie mej Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o niepodległość Jej walczyć aż do ostatniego tchu w piersiach. Prawu i Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej oraz rozkazom Naczelnego Wodza i Dowódcy WSGO „Warta” będę bezwzględnie posłuszny. Tajemnic wojskowych i organizacyjnych nie ujawnię ani dobrowolnie, ani pod przymusem, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi Panie Boże dopomóż. Amen.
10 maja
Krzysztof Gozdowski, Wielkopolski ataman, „Karta” nr 10/1993.
Przemówienie ob. Prezydenta [miasta] zostało przyjęte entuzjastycznie, po czym przy pochyleniu sztandarów odegrano hymn narodowy polski i radziecki. […] Po manifestacji uformował się pochód głównymi ulicami miasta, ustrojonymi we flagi narodowe, aż do miejsca, w którym ustawiona była trybuna, na której [zasiadali] przedstawiciele państwowi i samorządowi, oraz Wojska Polskiego i Armii Radzieckiej w osobie Komendanta Wojennego majora Rudakowa. Przed trybuną odbyła się imponująca defilada, w której maszerujące oddziały Wojska Polskiego tłumnie zebrana publiczność przyjęła szczególnie entuzjastycznie.
Gliwice, 22 lipca
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Znów miałyśmy w nocy gości. W okolicy jest podobno mnóstwo bezpieki, aresztują ludzi. Mszczą się pewnie za to, że ludzie nie chcą komuny i pomagają partyzantom na każdym kroku.
Słyszałyśmy, że gdzieś w okolicach Iłży bezpieka otoczyła dom, w którym nocowali partyzanci. Wywiązała się strzelanina, zginął tam podobno ksiądz z Sienna.
Zdarza się, że bezpieka niespodziewanie wpada do domów, gdzie akurat kwaterują partyzanci. Jeśli ktoś ocaleje podczas strzelaniny, zabierają go do więzienia, a co tam robią – podobno lepiej nie wiedzieć i nie myśleć o tym. Mówiła o tym pani Maria, gdy rankiem nasi goście odeszli. Ale na pewno znów otworzy, gdy zastukają w szybę.
Zwoleń, 25 marca
Barbara Kulska, Z lasem w tle, „Karta” nr 13/1994.
Premier Rządu RP Józef Cyrankiewicz gościł w Pałacu Wilanowskim 500 dziewczynek i chłopców. Dzieci górników śląskich, włókniarek łódzkich, dzieci z Ziem Zachodnich i Białostoczyzny, z pięknych gór polskich i z Wybrzeża, z polskich miast i wsi, burzą żywiołowych oklasków i śpiewem witają Premiera, który w imieniu Rządu i własnym serdecznie pozdrawia swoich miłych gości. […] Stary, piękny park wypełnia się radosnym gwarem. Mali goście Premiera otaczają go jak również obecnych na przyjęciu przedstawicieli najwyższych władz państwowych i czołowych działaczy politycznych i społecznych. Dzieci z zapałem opowiadają o swym życiu i nauce, w której osiągają tak dobre postępy. […] Po podwieczorku do zmroku trwa wesoła zabawa, którą urozmaicają występy zespołu pieśni i tańca Wojska Polskiego, występu artystów cyrkowych oraz dziecięcych amatorskich zespołów tanecznych i wokalnych. Obdarowana upominkami dziatwa opuszcza pod opieką swoich wychowawców Park Wilanowski, dzieląc się bogatymi wrażeniami dnia.
Warszawa, 1 czerwca
„Trybuna Ludu”, 2 czerwca 1951, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
My, Żołnierze Wojska polskiego [Polskiego – od red.] zwracamy się z prośbą do Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i domagamy się skrócenia służby wojskowej w wojskach Art. Op. lot. z trzech lat służby ponownie na dwa lata. Gdyż w zupełności uważamy, wystarczy dwuletnia służba wojskowa.
Również domagamy się zlikwidowania doradców Radzieckich w Wojsku polskim [Polskiego – od red.]. Oraz wycofania jednostek radzieckich stacjonujących w Polsce do Związku Radzieckiego. Żądamy zniesienia spółdzielń produkcyjnych, gdyż to jest gnębienie i ciemiężenie chłopa. Oraz żądamy zniesienia obowiązkowych dostaw dla państwa. Gdyż chłop sam nie zużyje, lecz nadwyżkę sprzeda. My żołnierze jw. 56.62 popieramy nowo wybrany Rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i Komitet Centralny z Władysławem Gomułką na czele. Popieramy bohaterski Lud węgierski, który walczy o swoją wolność i niepodległość.
Żądamy w Polsce całkowitej niepodległości i suwerenności. Jesteśmy gotowi za to przelać krew.
Precz z dyktaturą.
Pisali żołnierze J. W. 56.62 „A”
Hel
30 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Warszawski Okręg Wojskowy
Żołnierze wyrażają obawę, że siły reakcji na Węgrzech będą zdolne oderwać Węgry od obozu socjalizmu. Za rozwój tragicznych wypadków na Węgrzech i wzrost nastrojów antyradzieckich kadra obciąża bezpośrednio Związek Radziecki, zwłaszcza za zbrojną ingerencję oddziałów radzieckich. W związku z tym spotyka się w jednostkach następujące pytania i wypowiedzi:
czy teza, że ZSRR jest przodującym krajem socjalizmu, a KPZR przodującą partią komunistyczną jest obecnie słuszna,
dlaczego ZSRR ingerował zbrojnie w wewnętrzne sprawy Węgier, powodując zaostrzenie się sprzeczności na Węgrzech, nienawiść do ZSRR, rozlew krwi i w konsekwencji zerwanie z Układem Warszawskim,
ZSRR nie może być obecnie nazywane inaczej jak agresorem,
Płk Kalinowska
Warszawa, 2 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
29 lipca o godz. 11.40 Sztab 2 Armii otrzymał od dowództwa radzieckiego zarządzenie do organizacji rozpoznania i maskowania. Szyfrogram z godz. 14 zawiadamiał o rozpoczęciu ćwiczeń armii państw Układu Warszawskiego. Dowódcą ćwiczeń został marsz. Jakubowski.
Pomiędzy godz. 16 a 21 (zależnie od długości trasy marszu do rejonów wyjściowych) związki taktyczne i samodzielne oddziały 2 Armii opuszczały swe garnizony. Rozpoczęło się przegrupowanie. Już na samym początku zawiódł system koordynacji na szczeblu sztabu frontu, co doprowadziło do przecięcia kolumn maszerujących naszej 11 DPanc. przez wojska radzieckie z 20 DPanc. Z tego powodu nasza dywizja odnotowała spóźnienie na drodze marszu do nowego rejonu ześrodkowania. Z pewnymi problemami trwał też przemarsz 4 DZ, nastąpił bowiem wybuch samochodu ciężarowego z amunicją.
W nowe rejony ćwiczeń przegrupowywały się też dodatkowo przydzielone do 2 Armii 49 pułk śmigłowców, który przebazowywał się z lotniska we Wrocławiu do miejscowości Pszenno koło Świdnicy, oraz 1 Samodzielny Batalion Szturmowy z Dziwnowa w rejon koszar w Świdnicy. Dwie kompanie tego batalionu przydzielone zostały następnie do 10 i 11 DPanc.
Tymczasem nakazano, by stan pełnej gotowości bojowej wojska nasze osiągnęły do godz. 21, co oznaczało, że po przybyciu do nowych rejonów trzeba było natychmiast przystąpić do obsługi sprzętu i uzupełniania zapasów i materiałów.
O godz. 4.15 nocą wpłynął kolejny szyfrogram do sztabu 2 Armii z rozkazem marsz. Jakubowskiego, zawierającym uściślone zadania dla naszych wojsk. Na jego podstawie gen. Siwicki określił — modyfikując już wcześniejsze ustalenia — nowe zadania dla dywizji i samodzielnych pułków, podając teraz uaktualnione obiekty na terytorium CSRS przeznaczone do zajęcia przez 2 Armię.
Tej nocy gen. Siwicki zdążył dokonać jeszcze kontroli Stanowiska Dowodzenia 2 Armii i wybranych oddziałów z 4 DZ i wykrył w ich działaniach dużo chaosu i złej organizacji dowodzenia. Po czym rozpoczął się okres wyczekiwania na sygnał do przeniesienia ćwiczeń na terytorium Czechosłowacji.
29 lipca
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
Gdy zjawiliśmy się 29 lipca w Świdnicy, przerzuceni tu eszelonem z Dziwnowa, to ćwiczenia już trwały. Na początku ulokowano nas w jakichś koszarach. Wydaje mi się, że nie za bardzo wiedziano, co z nami robić. W końcu przydzielono moją kompanię do 11 DPanc., która była w tym czasie zgrupowana gdzieś w rejonie Jawora i Złotoryi, a kompanię 1 do 10 DPanc. Sztab batalionu pozostał w Świdnicy wraz z pododdziałami zabezpieczenia i spadochroniarnią.
Mówi się o ćwiczeniach pod kryptonimem „Pochmurne lato”, a mnie się wydaje, że w istocie chodziło o to, by oczekiwać na sygnał do wkroczenia na terytorium Czechosłowacji. My tak naprawdę do 20 sierpnia, kiedy nadszedł ten sygnał, nic praktycznie nie robiliśmy. Odpoczywaliśmy, graliśmy w karty i popijaliśmy piwo. Było fajnie. Nikt nic nie wiedział, co jest i co będzie. To była tajemnica.
Świdnica, 29 lipca
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
Ja sam miałem masę wątpliwości, jak to wszystko się potoczy. Stanu wewnętrznych napięć nie miałem prawa uzewnętrzniać wobec przybyłych na tę odprawę. Ale obawiałem się, że za kilkanaście godzin może zaistnieć sytuacja, której ja do końca nie zdołałem przemyśleć, czy też mój sztab. Mogło przeto dojść do tragedii. Dowódcy związków i samodzielnych oddziałów mieli również mnóstwo wątpliwości. Najbardziej oczekiwali ode mnie jednoznacznej odpowiedzi, jak ma się zachować żołnierz, który przystępował do tego zadania uzbrojony i wyposażony w ostrą amunicję, a przecież miał prawo użyć broni w sytuacjach, które zostały określone i podane do wiadomości. Trudno byłoby znaleźć dwie identyczne sytuacje i dwa identyczne zachowania motywujące potrzebę użycia broni. Stąd wszystko to nie było do końca takie jednoznaczne i ja też tak stawiałem sprawę.
Szliśmy do sojuszniczego kraju. Wielu z nas miało tam różnych znajomych ze wspólnych ćwiczeń, ze wspólnych lat studiów w ZSRR. Na odprawach zawsze podkreślałem, że nie możemy dopuścić do tego, aby w przyszłości na południowej granicy mieć wroga. Wszyscy to rozumieli, po czym zadawali pytanie: to strzelać czy nie strzelać? Odpowiadałem wyłącznie w obronie własnej! Żadnej pochopności, maksymalna wstrzemięźliwość. Jeśli jest szansa i czas — zapytaj przełożonego, poradź się współtowarzyszy. O tym, jak postąpić, będziecie wy decydować w zależności od sytuacji, w ramach swoich kompetencji i uprawnień. I tak ta sprawa pozostała do końca. Wiadomo było jedno: że z chwilą otwarcia ognia przez stronę przeciwną mieli prawo też odpowiedzieć ogniem.
20 sierpnia
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
20 sierpnia o godz. 6 dowódca 2 Armii gen. Siwicki zarządził odprawę w Świdnicy [...]. Zostały postawione szczegółowe zadania. W dużej mierze pokrywały się one z założeniami wynikającymi z ćwiczeń pod kryptonimem „Pochmurne lato” i ich drugim członem „Dunaj”. Przekroczenie granicy państwowej zaplanowano na godz. 24.
Rozpoczął się okres gorączkowych przygotowań. O godz. 9 gen. Siwicki wyjechał do sztabu kierownictwa ćwiczeń w Legnicy, gdzie w siedzibie Dowództwa Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej spotkał się z gen. Jaruzelskim i marsz. Jakubowskim. Omówiono jeszcze raz elementy współdziałania naszych wojsk. Tego dnia też o godz. 15 na Stanowisku Dowodzenia 2 Armii w Świdnicy odbyła się odprawa ministra obrony narodowej z dowódcami związków taktycznych, samodzielnych pułków i oficerami sztabu. Sprawdzono znajomość zadań i systemu współdziałania. Po czym minister dokonał jeszcze inspekcji w jednej z dywizji pancernych. Następnie przez Wrocław odleciał do Warszawy. Towarzyszący mu do Wrocławia gen. Siwicki wkrótce powrócił.
W tym czasie na Stanowisku Dowodzenia 2 Armii byli już obecni zastępcy dowódcy ŚOW, którzy zostali skierowani tu do koordynacji działań poszczególnych dywizji na terenie CSRS. Ze Sztabu 2 Armii wydzielono 22-osobową grupę oficerów pod dowództwem szefa sztabu płka Bełczewskiego, która stanowiła obsadę Wysuniętego Stanowiska Dowodzenia 2 Armii. Zostały wydane przez szefa sztabu zarządzenia w sprawie łączności, uaktualnione i naniesione na mapy operacyjne rejony rozmieszczenia wojsk polskich w Czechosłowacji. Obowiązywała zasada w pierwszym etapie, iż z wyjątkiem polskich komend garnizonów i sił ich obrony wojska nasze miały być rozmieszczone poza miastami i osiedlami. W gotowości bojowej stanęła też Ruchoma Baza Armijna w Kłodzku, przez którą później szło zaopatrzenie naszych wojsk.
Jednocześnie w dywizjach i pułkach trwały prace przy zwijaniu obozów. Kadrze i żołnierzom wydano amunicję bojową i poinformowano o decyzji wkroczenia do Czechosłowacji. W poszczególnych związkach taktycznych i samodzielnych pułkach poleciłem odtworzyć z taśm magnetofonowych apel kierownictwa partii i rządu PRL do żołnierzy. Pod wieczór wyciągnięto kolumny marszowe gotowe do przegrupowania na teren CSRS.
Świdnica, 20 sierpnia
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
Około południa zostaliśmy postawieni w stan podwyższonej gotowości bojowej, wiedzieliśmy już, że będziemy przegrupowywać się na terytorium Czechosłowacji. Kończyły się ćwiczenia „Pochmurne lato”, a zaczynała się operacja pod kryptonimem „Dunaj”. W radiostacjach czołgowych usłyszeliśmy głos dowódcy pułku, że przegrupowujemy się na terytorium Czechosłowacji, że czynimy to na prośbę Biura Politycznego KC KPCz i że będziemy jedną z pięciu armii Układu Warszawskiego, które dzisiaj przekroczą granicę. Żadnych oficjalnych zebrań nie było. Padła komenda: radiostacje przełączyć na odbiór. Następnie przemówił dowódca — i w drogę.
W tym czasie w południowych rejonach Polski zaczęły pojawiać się wojska radzieckie. Dawało to wiele do myślenia. Stosunek miejscowej ludności do nas był serdeczny. Żołnierze chętnie zgłaszali się do prac żniwnych, zżyliśmy się z tymi ludźmi. W czasie przegrupowania w kierunku granicy, a było to koło południa, ludność z pobliskich okolic tłumnie wyległa na ulice i drogi. Wielu starszych ludzi trzymało w dłoniach palące się świece, obrazy świętych oraz krzyże. Powszechnie znakami krzyża żegnano nas. W wielu oczach widziało się łzy. Również młodzież zachowywała się spontanicznie. Otrzymaliśmy dużo kwiatów. Czołgi pokryte kwiatami robiły niesamowite wrażenie. To mocno nas podbudowywało, dodawało otuchy.
W trakcie tego przegrupowania przeżyłem małą przygodę. Było to gdzieś w rejonie Kamiennej Góry, biegły tam tory kolejowe i przewody wysokiego napięcia od trakcji elektrycznej. Mój czołg zawadził anteną o te przewody, w wyniku czego doznałem porażenia prądem. Do dnia dzisiejszego pozostał mi ślad na szyi po tym wydarzeniu.
20 sierpnia
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
Wcześniej już skierowano nad samą granicę grupy oficerów operacyjnych ze środkami łączności, którzy w ukryciu oczekiwali na podejście naszych dywizji, pułków i batalionów. O godz. 21.30 rozpoczęło się przegrupowanie Wysuniętego Stanowiska Dowodzenia 2 Armii. O 23 czoła kolumn dywizji dotarły do granicy. Zadziałanie grup szturmowych z batalionu z Dziwnowa zaplanowano na godz. 23.50. Ich zadaniem było opanowanie placówek czechosłowackiej straży granicznej.
W sztabie na Stanowisku Dowodzenia 2 Armii był już obecny gen. Siwicki, nękany dziesiątkami telefonów z kierownictwa Armii Radzieckiej w Legnicy, a także z naszego Sztabu Generalnego w Warszawie. O godz. 23.40 otrzymał on zgodę na wydanie rozkazu podległym wojskom do przekroczenia granicy z CSRS. Poczęły obowiązywać założenia operacji „Dunaj”.
Komandosi bez przeszkód otworzyli przejścia graniczne, opanowując placówki straży czechosłowackiej. Ruszyła wielka lawina ludzi i stali. Kolumny związków taktycznych i samodzielnych oddziałów runęły na terytorium Czechosłowacji. Tej nocy w powietrzu towarzyszył nam warkot ciężkich samolotów transportowych Armii Radzieckiej, niosących na południe sprzęt i wojska.
O godz. 1.20 grupa szturmowa opanowała przekaźnik telewizyjny w miejscowości Trutnov. O 1.50 grupa propagandowa, będąca na nasłuchu radia czechosłowackiego, odnotowała pierwsze ostrzeżenia obywateli CSRS o wkraczaniu wojsk UW. O godz. 2 czoła kolumn wojskowych znajdowały się już około 30 km w głębi terytorium. O 2.05 kolumna Wysuniętego Stanowiska Dowodzenia 2 Armii przekroczyła punkt graniczny w Mieroszowie. O 2.15 grupa nasłuchowa uchwyciła komunikat KC KPCz do narodu. O 2.30 gen. Siwicki przekazał do podległych mu wojsk szyfrogram informujący, że wojska CzAL otrzymały rozkaz niestawiania oporu. W związku z tym zakazał rozbrajania wojsk czechosłowackich i zarządził inicjowanie rozmów i spotkań z przedstawicielami CzAL.
W tym czasie specjalne grupy szturmowe opanowywały już i rozmontowywały rozgłośnie radiowe i radiostacje znajdujące się w miejscowościach: Mielnik, Rusek i innych. We wczesnych godzinach rannych 21 sierpnia poczęły powstawać pierwsze polskie komendy garnizonowe. W Hradec Kralove instalowało się na lotnisku Wysunięte Stanowisko Dowodzenia 2 Armii.
Przez cały ten czas towarzyszyła nam mglista, deszczowa pogoda, ograniczająca widoczność i utrudniająca przemarsz wojsk. Z tego powodu został opóźniony przylot śmigłowców z 49 pułku do poszczególnych dywizji. Również niektóre dywizje zaczęły odnotowywać spóźnienia na trasie przemarszu do rejonów docelowych, zwłaszcza w terenie wybitniej górzystym oraz tam, gdzie napotykały pierwsze barykady już w godzinach rannych. Pojawiły się też problemy z utrzymywaniem stałej łączności; pomiędzy Sztabem Dowództwa 2 Armii w Świdnicy a poszczególnymi dywizjami, czy też z Wysuniętym Stanowiskiem Dowodzenia w Hradec Kralove. Przez jakiś czas nie było połączenia ze sztabem frontu w Milovicach.
Zaszła też potrzeba wzmocnienia niektórych kolumn marszowych, zwłaszcza zmechanizowanych, kompaniami czołgów, a to dlatego, że opór ludności wzrastał z każdą chwilą. Szczególne jego przejawy notowaliśmy w Trutnov i Nachod.
20-21 sierpnia
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
Pierwszy taki kontakt miał miejsce już 21 sierpnia na lotnisku w Hradec Kralove, gdzie przybył przewodniczący WRN z kilkoma swoimi współpracownikami oraz z przedstawicielem wojsk lotniczych. Doszło do rozmowy, która nie przebiegała w przyjacielskiej atmosferze. Była ostra, ale rzeczowa. Władze lokalne wyraziły zgodę na wydawanie naszym wojskom wody, ale oświadczyły, że nic poza nią nie dadzą. Ustaliliśmy też, że w dniu 23 sierpnia nastąpi moje spotkanie z tutejszymi władzami. Pamiętam, że w trakcie tej rozmowy przedstawiciel wojsk lotniczych gen. Rockvekel próbował nas zastraszyć, zagroził, że jeżeli nasze wojska wejdą do miasta, to poleje się krew. Wówczas płk Bełczewski zapytał z całym spokojem: „Czyja krew?”. Ostudziło to trochę wojownicze zapędy naszych rozmówców.
[...] Rozmowa się nie kleiła, przybycie bowiem do CSRS naszym rozmówcom ciągle kojarzyło się z Zaolziem, co nam cały czas wypominali. Kiedy poczęło brakować taktu, przechodziłem na język wojskowy. Dałem do zrozumienia, że mają natychmiast zaprzestać głoszenia insynuacji o nas i naszym działaniu. Zażądałem usunięcia wszystkich plakatów i haseł wymierzonych w Wojsko Polskie i nasz kraj oraz zaprzestania szkalowania wojsk sojuszniczych przez rozgłośnie radiowe. Zażądałem też pełnego zaopatrzenia wojsk w wodę i likwidacji wszelkich barykad na drogach dojazdowych. Przewodniczący WRN zobowiązał się te zalecenia spełnić.
23 sierpnia wojska nasze przystąpiły do blokowania jednostek CzAL w garnizonach i obiektach koszarowych. Był jednak niekorzystny dla nas stosunek sił i środków. Mogło się to różnie skończyć.
21-23 sierpnia
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
W kolumnie marszowej pułku znajdowałem się wraz z kompanią w składzie sił głównych. Nie byłem w awangardzie pułku, w związku z tym nie widziałem samego momentu podejścia czoła kolumny pułku do przejścia w Opawie i przekroczenia granicy. Kiedy moja kompania czołgów znalazła się na wysokości przejścia, to wśród celników czy też wopistów czechosłowackich było jakieś poruszenie, zamieszanie.
W samej Opawie ludzie wyglądali przez okna, zdziwieni, co się dzieje. Machali nam, pozdrawiali. Dopiero nad ranem ludność poczęła reagować inaczej. Mieliśmy do czynienia z najprzeróżniejszymi zaporami, całym systemem blokad, dużych, małych, permanentnej dezinformacji i nieprzyjaznych gestów. Zaczęliśmy odczuwać skutki naszego działania.
Z tych też powodów kolumny samochodowe czy też czołgowe wydłużały się kilometrami w oczekiwaniu na dalszy ruch. Widziało się olbrzymie korki czy też oficerów szukających dróg objazdu. Dużo sprzętu popsutego stało na poboczach. Blokady okazały się skuteczną bronią. Były stawiane w sposób przemyślany, sterowane ze szczebla centralnego; podobnie rzecz się miała z dezinformacją na drogach. Wnoszę to z tego, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jednego dnia wszystkie drogowskazy na naszej marszrucie wskazywały drogę donikąd, znikały tablice informacyjne czy nazwy ulic. Byliśmy też pod stałym obstrzałem propagandy wizualnej, malowanej dosłownie wszędzie. Te hasła w swej treści były jednoznacznie antyradzieckie, rzadko antypolskie, wyrażały też wolę samych Czechów, na przykład: „Chcemy Masaryka [pierwszy prezydent Czechosłowacji]”.
Kiedy nastał dzień 21 sierpnia, na ulicach spotykaliśmy coraz więcej ludzi z flagami o barwach narodowych, dużo też było wywieszonych w oknach. Najczęściej wśród protestujących były kobiety, które na nasz widok kiwały jakoś tak charakterystycznie głowami. Z czasem poczęto nas obrzucać cegłami i kamieniami, trzeba było zamykać włazy w czołgach i mknąć do przodu. W pierwszej dekadzie września na naszym odcinku działania nastąpiło przesilenie tych nastrojów, fala uniesienia zaczęła opadać.
Opawa, 21 sierpnia
Lech Kowalski, Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1992.
Protestujemy przeciwko okupacji naszego państwa, w której uczestniczą wasze siły zbrojne. Tym gwałtownym i niczym nie usprawiedliwionym aktem przerywacie i niszczycie te sojusznicze związki między naszymi narodami, które powstały w walce przeciw faszyzmowi i imperializmowi i w walce o socjalizm. Jest jeszcze czas, by naprawić dzisiejszy fatalny błąd, by nie powstała z tego największa tragedia naszych narodów, by nie zniszczyć na wszelkie czasy przyjaźni naszych narodów. Apelujemy do was o opuszczenie terytorium naszego państwa przez wasze siły zbrojne. Pozostawcie naszym narodom możliwość swobodnego i demokratycznego decydowania o swoim bycie.
Hradec Kralove, 21 sierpnia
Leszek Pajórek, Polska a „Praska Wiosna”. Udział Wojska Polskiego w interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1998.
Wyrażam Wam uznanie za bojową, żelazną dyscyplinę, za godne reprezentowanie munduru ludowego Wojska Polskiego, za skromność, takt i kulturę, za te wszystkie walory, które raz jeszcze potwierdziły Waszą dojrzałość i rozum polityczny, waszą gorącą ideowość — podstawę siły bojowej, sprawności i zwartości naszych szeregów. Składam podziękowanie wszystkim dowódcom, oficerom sztabów i służb [...].
24 sierpnia
Leszek Pajórek, Polska a „Praska Wiosna”. Udział Wojska Polskiego w interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1998.
Towarzysze!
Budując i umacniając socjalizm — umacniamy pokój, umacniamy naszą obronność, nasze ludowe Wojsko Polskie. Wysiłek naszego robotnika i inżyniera, rolnika i naukowca musi w swej części ucieleśniać się w postaci zakładów przemysłu obronnego, w postaci uzbrojenia i sprzętu wojennego, samolotów i czołgów. Ten wysiłek i te wydatki nie przynoszą nam zysków widocznych, nie zwracają się społeczeństwu w postaci nowych towarów i produktów, nowych wytworów gospodarczych służących wzbogacaniu codziennego życia człowieka. Jednakże te niezbędne wydatki na naszą obronność są istotnym wkładem w nasze wspólne bezpieczeństwo, a więc przynoszą nam poczucie pewności, uzasadnionej nadziei na przyszłość. Te wydatki owocują pokojem.
Inicjatorem i organizatorem polityki obronnej naszego kraju była i jest nasza partia. Ona sformułowała program budowy Polski Ludowej i kierowała jego realizacją, ona organizowała walkę o pogłębienie socjalistycznych przemian społeczno-politycznych w naszym kraju, ona w ten sposób stanęła na czele wysiłków narodu zmierzających do wszechstronnego umocnienia jego obronności. Partia nasza zapoczątkowała też budowę naszej ludowej siły zbrojnej, to jej ludzie tworzyli oddziały partyzanckie i regularne pułki, oni stali na czele patriotycznej partyzanckiej i żołnierskiej rzeszy, kierowali nią, wychowywali ją, walczyli, a często ginęli w boju — w walce o to zwycięstwo, z którego owoców dziś wszyscy korzystamy.
[...] Ludowe Wojsko Polskie bierze z tradycji polskich sił zbrojnych przede wszystkim te wartości, które znalazły się u podstaw jego nowego ideowo-politycznego, patriotyczno-internacjonalistycznego oblicza, nawiązuje ono do bogatych wolnościowych, postępowych i rewolucyjnych tradycji polskiego oręża.
Formowanie ideowo-politycznej postawy żołnierza, kształtowanie jego patriotycznego uczucia w duchu socjalistycznym, jest nie mniej ważne niż nauczanie go umiejętności posługiwania się nowoczesnym sprzętem bojowym.
Towarzysze! W tych dniach żołnierze polscy pełnią w Czechosłowacji trudną, skomplikowaną, ale konieczną dla pokoju i ojczyzny misję internacjonalistyczną i patriotyczną, świadczącą o naszym zdecydowaniu odparcia wszelkich zamachów imperializmu i reakcji na socjalistyczną Czechosłowację, na jedność państw Układu Warszawskiego. Serdecznie i gorąco pozdrawiamy żołnierzy i oficerów jednostek znajdujących się czasowo w bratniej Czechosłowacji i wyrażamy im uznanie za sprawność, zdyscyplinowanie i nienaganną postawę.
Warszawa, 11 października
„Trybuna Ludu” z 12 października 1968, [cyt. za:] Władysław Gomułka, Przemówienia 1968, Warszawa 1969.
[...] otrzymaliśmy rozkaz przegrupowania się do kraju. W ten sposób kończymy drugi etap operacji „Dunaj”. Opuścimy Czechosłowację w słusznym przekonaniu, że wykonaliśmy zadanie postawione nam przez partię. Dwa miesiące byliśmy w tym kraju. Sam ten fakt wystarczył [...], żeby poważnie ograniczyć możliwości działania sił kontrrewolucyjnych, zmusić do rewizji stanowiska zajmowanego przez wielu czechosłowackich polityków i zaktywizować lewicę KPCz. Podstawowe zadanie zostało wykonane i dlatego właśnie zdecydowano, żeby wyprowadzić z Czechosłowacji część wojsk sojuszniczych i zostawić na dłuższy pobyt tylko związki taktyczne Armii Radzieckiej.
20 października
Leszek Pajórek, Polska a „Praska Wiosna”. Udział Wojska Polskiego w interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1998.
Każdy z nas i każdy nasz rezerwista powinien odchodzić stąd z przekonaniem, że istniały w Czechosłowacji siły kontrrewolucyjne, że zdołały rozbroić ideologicznie partię, która bezwolnie zbaczała z prostej drogi do socjalizmu na drogę socjaldemokracji, że udało się tym siłom rozsadzić aparat bezpieczeństwa i inne organa władzy państwowej [...]. Wojska sojusznicze i nasza armia w ich składzie udaremniły wyprowadzenie Czechosłowacji z Układu Warszawskiego i obozu socjalistycznego, udaremniły planowaną neutralizację Czechosłowacji, postawiły tamę na drodze rozwijania infiltracji zachodnioniemieckiej. To powinien wiedzieć każdy żołnierz i to powinien propagować.
20 października
Leszek Pajórek, Polska a „Praska Wiosna”. Udział Wojska Polskiego w interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1998.
Żaden Polak nie może na serio przyrzekać dochowania braterstwa broni obcej armii, której bazy są w Polsce, która 40 lat temu w 17 dni po najeździe hitlerowskim wkroczyła do Polski bez wypowiedzenia wojny i zajęła należące wówczas do nas Litwę, Ukrainę i Białoruś — kraje, które do dziś nie uzyskały niepodległości. [...] Wojsko w PRL stało się miejscem zsyłki i tanią siłą roboczą. Wojsko Polskie takich tradycji nie miało. Uleganie odpowiedzialnych czynników wojskowych naciskom policji politycznej należy do najnowszych zdobyczy socjalizmu, za co Pan również ponosi odpowiedzialność.
Łódź, 25 września
Jacek Bierezin, List otwarty do Min. Obrony Narodowej, „Kultura” Paryż, nr 11/1979, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Chcemy Polski niepodległej, ale równie mocno chcemy pokoju w Europie. Rozumiemy konieczność istnienia wojska, ale tylko w tych ilościach, jakie są konieczne dla skutecznej obrony suwerenności Rzeczypospolitej. Nie godzimy się natomiast na to, aby Wojsko Polskie było teatrem groteskowej indoktrynacji, aby było ostatecznym argumentem PZPR-u przeciwko społeczeństwu. Uważamy za idiotyczne przymusowe szkolenie studentów. Wiemy, że wszelakie „rozmowy” na ten temat będą jedynie próbą wymanipulowania nas. Dlatego, poczynając od studium wojskowego, musimy przez fakty dokonane eliminować z naszego życia to wszystko, co zostało zaprowadzone w obcym interesie.
ok. 2 października
Studium wojskowe — dlaczego bojkot?, „Opinia krakowska” nr 40, z 2 października 1988.